Tak jak zapowiadałam: z nadejściem wiosny śkończy się mój dostęp do internetu. Ograniczenie blogowania może być równoznaczne ze zmniejszoną intensywnością mojego robótkowania. W tym szaleństwie jest jednak metoda bo podwójną kreską podkreśliłam mój priorytet na teraz i na najbliższe kilka lat. Nie zdradzę w tej kwestii nic więcej bo nie chcę zapeszać. Muszę się przygotować do egzaminu a to wymagać będzie ode mnie poświęcenia sporej ilośći czasu, czasu, którego niemało spędzałam w internecie...
Na koniec chciałam podziękować za wzmożone ostatnimi czasy zainteresowanie moim blogiem. Szczególnie chciałam podziękować Tuome, incognito, Klaudynie i Czarownicy, które przez swoje liczne komentarze stały się mi wyjątkowo bliskie jak na tą dalekodystansową formę kontaktów międzyludzkich...
Nie żegnam się z Wami albowiem ja tu jeszcze wrócę!
Do napisania,
przeczytania,
obejrzenia,
spotkania!
Pozdrawiam
om
Kolejny przedmiot z serii mała rzecz a cieszy. Zdecoupagowany kapsel w roli broszki.
Odliczam dni do mojej banicji... niedługo wiosna, niedługo odłączą mi internet... dlatego staram się jak najczęściej coś zamieszczać bo wkrótce pojawiać się będą posty na odległość z zaświatów bądź chybcikiem gdzieś, skądś, nie wiem...nieczęsto.
Wczoraj z Antosiem odebrałam z lubością przesyłkę z poczty. Acz pojawienie się awizo w skrzynce jest zastanawiające bo nie wychodziłam z domu od kilku dni... Tak czy inaczej przesyłka dotarła! I w tym miejscu należałoby podziękować szczęściu za wygraną. Wygrałam candy z
magiczną mozaiką! Wierzcie mi, że zdjęcia nie oddają piękna tego dzieła. Po pierwsze jest dużo większe niż się wydawało, ciężkie i namacalne. Zastanawiam się gdzie je powiesić by cieszyło oko. Chwilowo stoi w kuchni na blacie oparte o ścianę więc sprzątam w koło by bałagan nie zasłonił tego pięknego lusterka i zerkam na te energetyczne kształty obierając ziemniaki ;) Dziękuję Małgosiu!
A... dzieciaki dostały miśka w bonusie ;) dzielą się nim wzorowo!
Zrobiłam sobie kamizelkę, której pozazdrościłam Tejce. Mamy więc takie same... prawie. Oczywiście moją mogłabym przykryć dziecko z dużym powodzeniem. Włóczka z odzysku. Sprułam sweter, który niedawno przyniosła mi mama mówiąc, że mi się przyda. I przydał się. Ja niestety nie jestem tak wdzięcznym modelem jak córka. Ponieważ modelingu nie odziedziczyła po mnie znakiem takim ma to po tacie. Oprócz tego, że jestem marnym modelem/modelką zdjęcia też takie zbyt rudawe... nie mam takich marchwiowych włosów... a skórę mam bardziej białą niż różową czy pomarańczową... ale dość już narzekania. W końcu mam nowy ciuch w szafie a to przecież powód do zadowolenia.
Nie widać tego za dobrze ale na plecach jest taki fajny wzorek sześcioramienny. Niech no tylko cieplej się zrobi to będę paradować po mieszkaniu...bo póki co chodzę w dwóch swetrach a i tak mi zimno...
Napisałabym więcej ale nic się u mnie nie dzieje... na obiad było spagetti i tyle w temacie :D
Jedna z naszych blogowych koleżanek zaprezentowała jakiś czas temu pewną stronę z niesamowicie ciekawymi broszkami z zamków błyskawicznych i filcu. Nie omieszkałam spróbować własnych sił i oto jest: moja pierwsza broszka z tej serii.
A tu link do prototypów.
Kolory na fotografii okropnie przekłamane. Szczególnie różowy środek(w rzeczywistości taki wmordęróż) i supełki, które tu nagle stały się turkusowe a były raczej morskozielone.
A na zakończenie pochwalę się moją osobistą nowiną: BĘDĘ MAMĄ. Chrzestną :) Już szykuję chrzcielny komplecik i szatkę dla Stasia, mojego bratanka. Tak tego, który niegdyś jeszcze incognito prezentował niebieskie bolerko szydełkowe wraz ze swoją mamą :)
ps: Niedługo skończy się mi internet, ten którego przyniesiono mi w reklamówce... jeszcze dziesięć dni...
I nie chodzi o "jakieśtam" z odpowiednim akcentem dla trzysylabowego wyrazu wici bądź witki ale o szydełkowanie, które fiu... zajęło mi prawie trzy lata (oczywiście z bardzo długimi przerwami)... szydełkowanie serwety, którą obiecałam zrobić najlepszej mamie na świecie: znaczy się mojej ;) ,która niewykluczone, że o obietnicy mojej zapomniała. Owa najlepsza mama miała dwa dni temu urodziny i postanowiłam się zmobilizować do zakończenia pracy. Zatem zwycięstwo!
Droga mamusiu: odbiór tylko osobisty ;)
...i bardzo wczesnym rankiem... Takiego zmontowałam baranka. Jakiś czas temu dostałam od pewnego pana, który szyje kożuchy itp. wór futrzastych skrawków skór owczych. Jako że moja maszyna jest niezdatna skóry leżą i czekają aż je mole wetną... A to co tu prezentuję to wynik mojej zabawy... Body baranka z owczej skóry, rożek z zawiniętej szpilki do kolczyków, oko to łepek od szpilki a nóżki to słomki do napojów... całość niedługo wyląduje na przypince do broszek tylko muszę jeszcze znaleźć sposób jak to przymocować... Ot taka broszka z lekka wielkanocna.
A wczoraj z zaskoczenia zostałam obdarowana wyróżnieniem od
incognito za co bardzo gorąco dziękuję...
...i dalej przekazuję
Tuome...
...za siłę życia, humor i radosną twórczość... oczywiście nikomu tego wszystkiego nie brakuje ale Tuome ma jakąś taką nadprzyrodzoną moc w tym o czym mówię ;) ach te wiedźmy. Czarujące!
Z okazji nadchodzącej wiosny przyłapałam z aparatem kilka zielonych przedmiotów w moim domu.
A poza tym dzieci mi chorują... Tejka już dochodzi do siebie a dziś dopadło Antoniego...
...dlatego pozdrawiam tym bardziej...
Taki o: stolik z ikei trochę przeze mnie stuningowany motywem ludowym. Cóż nic dodać nic ująć. Stolik w rzeczy samej.
Ale za to mamy marzec a to już prawie wiosna.Wczoraj zaobserwowałam a Antkiem przebijające się z ziemi kiełki :)
Jakoś dziś nie mam fazy do pisania...;)
Miłego dnia :)