Podpisałam plik ze zdjęciem "szamana" bo nie można było inaczej.
Inna nazwa nie pasuje.
Nie mało czasu zajęło mi poszukiwanie podobnych kształtem patyczków.
Na pewno więcej niż ich malowanie .
Moje szamańskie kolczyki :)
Zagadka: co robi szaman ze swoim posiłkiem? ;)
Niniejszy blog jest świadkiem, a za jego pośrednictwem Wy, wielu moich dziewiczych rejsów w kreatywny świat twórczości. A to pierwszy wszyty suwak, pierwsza bransoletka, pierwsza bluzka, pierwsza próba tkania... Dziś oto nadszedł czas na pierwszą akwarelę. W prawdzie portretów już nieco w życiu zmalowałam, a farbami akwarelowymi teoretycznie usiłowałam malować w ramach zajęć z malarstwa na studiach to jednak każde zderzenie z nimi kończyło się melisą poprzedzoną ciskaniem pędzlami, destrukcją spapranego obrazka, trzaskaniem drzwiami i palącym świętym gniewem proroka... Trzymałam na dystans możliwość choćby spojrzenia na te nikczemne farby. Skrycie jednak podglądałam prace/dzieła artystów i rosło we mnie pragnienie panowania nad kroplami wody niosącymi ze sobą dawkę pigmentu. Rosło i dojrzewało zasiane na białym polu kartki papieru zaoranej pędzlem... choć właściwie biorąc pod uwagę delikatność sobolowego futerka to dość ordynarne określenie. Malując portret rozmyślałam nad barwnymi jeziorkami. W trakcie ujarzmiania tych bardziej wzburzonych doszłam do wniosku, że to malowanie to panowanie nad prawami fizyki: grawitacja, napięcie powierzchniowe wody, oddziaływanie międzycząsteczkowe, energia potencjalna... Tylko, żeby jeszcze opanować strach przed ciemnością i nie bać się koloru...A ta już nie panna z obrazu to moja przyjaciółka z liceum. Tyle co my razem przeszłyśmy :D śmiechu, łez, złości i radości. Najwięcej jednak śmiechu i radości :) A trochę ponad miesiąc temu mogłam uczestniczyć w radośnym dniu zaślubin mojej Eldżuni i powstała pamiątka z tej okazji.