Łucja urodziła się 13 września. Dziś, w południe, minął jej pierwszy tydzień życia. Pierwsze uśmiechy, spojrzenia, ziewnięcia. Pierwsza jazda samochodem, pierwsze spotkanie z rodzeństwem. Tylko pierwszych łez jeszcze nie znamy.
Wszystko nowe. Nowa sytuacja. Mam jednak wrażenie, że tak było zawsze.
Uszyłam lalkę. Dla kogoś małego. Dla takiej małej dziewczynki, która ledwo skończyła roczek. Jeśli los będzie łaskawy dla lali i jej właścicielki może to być niesamowita pamiątka z dzieciństwa. Podobną lalkę chciałam już uszyć dawno temu dla mojej córki. Ona jednak zafascynowana żółwiami ninja i wszystkimi ulubionymi zajęciami starszego brata, z którym wspólnie rozbudzają swoje pasje (piłka nożna, zapasy, wojsko) nie chciała słuchać o żadnej lalce ani o niczym co jest dziewczęce. Szczęśliwym trafem lubiła sukienki i spódniczki ale broń Boże różowe, z kokardkami czy falbankami. Bluzeczki i koszulki absolutnie bez nadrukowanych słodkich dziewczynek lub wyżej wymienionych ozdóbek. Światopogląd Estery lub raczej lalkopogląd odmienił się w trakcie powstawania rudowłosej, szmacianej panienki. Estera już na widok samego poskładanego do całości ciała zapałała sympatią i zdecydowanie oznajmiła (wielokrotnie), że też taką chce.
Szmacianka (prawie jak szlachcianka) mierzy około 55 centymetrów. Pracowałam nad nią dość długo bo chyba trzy tygodnie (oczywiście z przerwami na odsapnięcie i zmianę klimatu) Najwięcej czasu zajęło mi zrobienie włosów. Niestety nie znalazłam odpowiednich, gotowych włosów w polskiej sieci więc postawiłam na bawełnę jednak, jeśli ktoś ma jakieś doświadczenie w tej dziedzinie z chęcią posłucham rad jak również odwiedzę polecane sklepy.
Szykuję się (strasznie nie lubię się powtarzać choć wiem, że
drugiej takiej samej na pewno nigdy więcej ni zrobię) szycie kolejnej
szmatczanki. Tymczasem pomału zbliżam się do końca ciąży a jeszcze kilka
rzeczy czeka na skończenie. Jeszcze ciuteńkę ponad tydzień. Walizka
praktycznie spakowana. Dziś uświadomiłam sobie, że jej zawartość jest
ściśle nastawiona na poród, połóg i macierzyństwo. Zabrakło miejsca na
moją kosmetyczkę... muszę zminimalizować liczbę śpioszków...